Mój pierwszy chleb na zakwasie wyszedł jak cegła. Kolejny udał się lepiej, a potem znów się nie udał i tak w kółko. Było to bardzo stresujące, więc zarzuciłam pieczenie chleba na długi czas … aż pewnego dnia odwiedziła mnie Iza.
Iza pokazała, krok po kroku, jak piecze się chleb, dała mi swój przepis, a co najważniejsze przywiozła Mariana. Od tego momentu Iza i Marian odmienili moje życie … chleby zaczęły rosnąć i udawały się za każdym razem. I tak jest do dzisiaj.
Kim jest Marian?
Marian to zakwas, dzieło Izy, która nadała mu takie imię. Iza piecze wspaniałe chleby. Przywiozła w słoiku swój zakwas i od tamtej pory Marian zamieszkał w mojej lodówce i ma się doskonale. Po każdym wypieku chleba nowa wersja Mariana wraca do lodówki i czeka na kolejny raz. Z Marianem musiałam się zaprzyjaźnić, gdyż jest wymagający. Gdy po upływie tygodnia nie piekę chleba, to muszę Mariana dokarmić kilkoma łyżkami mąki i wody. Wówczas lubi się najeść, raz a dobrze, więc lepiej jak dosypię mu tyle mąki ile jest zakwasu w słoiku.
Mariana nie wolno przegrzać. Jak rośnie, to najlepiej czuje się w temperaturze 26-30 C, a jak odpoczywa to w 6 C, tyle co w lodówce. Woda, którą dolewam do Mariana powinna mieć 40 C. Cieplejsza go zabije. Jak jest zdrowy i silny to ładnie pachnie i bąbelkuje. Potrafi podwoić objętość ciasta chlebowego już po dwóch godzinach. Taki powinien być zdrowy Marian, który ma niesłychanie ważną rolę w pieczeniu chleba.
Zakwas można oczywiście samemu wyhodować, ale w moim przypadku, gdy mam Mariana, to nie ma potrzeby abym zaczynała hodowlę nowego zakwasu. Zakwas ma to do siebie, że im starszy tym jest lepszy i silniejszy.
A wiecie dlaczego Marian jest taki silny? Dlatego, że zrobiła go Iza, o której myślę za każdym razem kiedy piekę chleb. Iza jest silną kobietą … musi być silna, ma niepełnosprawne dziecko, piecze 30 chlebów dziennie i prowadzi dom szczęśliwej rodziny. Ma też swoje marzenia, kocha konie.
Na zakończenie, powiem Wam jeszcze, że Marian zaczął podróżować po Polsce! Miesiąc temu dałam Mariana przyjaciółce z Sopotu, a ona swojej znajomej i tak dzielimy się Marianem dookoła, a chleby rosną i rosną … aż dusza się raduje!